Kamyczek do ogródka determinizmu.

Jakiś czas temu przedstawiłem dowody na to, że wolna wola w potocznym znaczeniu nie istnieje. Decyzje, które uważamy za własne powstają w naszych mózgach na milisekundy przed tym, gdy zostaną “wyświetlone” na “tablicy” świadomości jako własne. Od jakiegoś czasu bardzo mocno skłaniam się ku tezie, że życie/nasza percepcja tegoż toczy się niejako dwutorowo. Pierwszy nurt obejmuje zdeterminowany doszczętnie, bądź prawie doszczętnie “konstrukt”, w którym egzystujemy fizycznie oraz jaźń, która pełni rolę “obserwatora” rzeczywistości, który pod płaszczykiem samostanowienia odgrywa rolę aktora, reżysera i widza w jednej osobie. Sceną oczywiście jest to co dociera do naszych zmysłów, czyli głównie przeszłość. Dla homo sapiens “teraz” nie istnieje, bowiem zanim nasz mózg przetworzy bodźce docierające doń z otoczenia “qualia”, która ze nie odpowiada staje się z ludzkiego punktu widzenia przeszłością. Czy możemy zatem rozpatrywać siebie jako coś więcej niż bioroboty? Być może, a przynajmniej do czasu rozwikłania w zasadzie jedynej frapującej mnie zagadki związanej z naszą egzystencją na Ziemi. Mianowicie? Dlaczego ja to ja, a Ty to Ty? Reszta jest imho mało interesująca…Czemu zatem wracam do tematu 2x+y=10? Zapraszam do lektury!

Czytaj dalej „Kamyczek do ogródka determinizmu.”

Nieoznaczoność Heisenberga, a relacje międzyludzkie.

Polowania na czarownice ciąg dalszy, czyli kobiety są złe, kobiety lecą na kasę, kobiety kłamią, faceci to świnie, chcą tylko jednego, nie mają serca, a w ogóle każdy pijak to złodziej, bo każdy złodziej to pijak. Nie ma w tym nic śmiesznego, bowiem sam latami odbijałem się od ściany widząc niemal wszędzie spiskową teorię dziejów, która powodowała, że moje życie zamieniało się w koszmar. Wszystko do trwało do czasu, gdy zrozumiałem prawdziwą naturę ziemi, tej ziemi, pojąłem, że wszelkie religie, sekty, stowarzyszenia, instytucje bardzo rzadko działają w zgodzie z własnym statutem, a właściwie ich główną płaszczyzną działalności jest dojenie krów i strzyżenie baranów. I tak, na konfliktach międzyludzkich zarabiają prawnicy, na ścinaniu puszczy białowieskiej stowarzyszenia zielonych, na wierzących pasterze i tak dalej, i tak dalej. Co zatem zrobić, aby ustrzec się przed byciem ofiarą? To proste – zmienić własną optykę, unikać dramatów, ludzi ciągnących w dół, żyjących konfliktem, czy też sprzedających dobrą nadzieję w chwili, kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, że za chwilę umrzesz. Wszystko co potrzebne do szczęścia jest w Tobie. Brzmi jak pierdolenie kołcza od samorozwoju? Pewnie tak, różnica jest jedna – prawie żaden z nich nie rozumie całości tego co nas otacza, skupiając się na wąskim fragmencie rzeczywistości. Na tyle wąskim, żeby zarobić, a jednocześnie na tyle szerokim, żeby zrobić Ci kibel z mózgu. Przestań płacić, a zacznij myśleć. 🙂

Czytaj dalej „Nieoznaczoność Heisenberga, a relacje międzyludzkie.”

Prywatny zakład karny.

W czasie dyskusji na pewnym szacownym forum filozoficznym, zarzucono mi, że przemawia przeze mnie skrajny determinizm, a co za tym idzie pesymizm. Nie wiem dlaczego jedno musi wynikać z drugiego, bo przecież to nie ja ustalam zasady rządzące tym światem, w dodatku nawet moja ocena owych, na zasadzie że są dobre, czy złe w żaden sposób nie wpłynie na to, że ktoś za chwilę się przewróci a inny wstanie. Po prostu takie podejście wynika z logicznej analizy tego co nas otacza. Od długiego czasu mam dodaną do ulubionych stronę Exploring the mind, jako dość ciekawie traktującą o badaniach naszego procesora centralnego. Wertując archiwalne artykuły, wpadłem na jeden ciekawy eksperyment, który moim zdaniem rozwala w całości zjawisko zwane “wolną wolą”. Jak wiadomo, myśli oraz działania ludzkiego ciała są efektem procesów chemiczno-elektrycznych zachodzących w mózgu, przy czym każdy z owych procesów począwszy od decydującego o oddychaniu a skończywszy na decyzji o wstaniu z fotela ma swoją przyczynę. Moim zdaniem praprzyczyna każdego z naszych kroków jest zaszyta w czymś, co ludzie nazywają wielkim wybuchem, kiedy to zostało zdeterminowane wszystko, co dzieje się w obserwowanej przez nas części wszechświata.


Czytaj dalej „Prywatny zakład karny.”

2x+y=10, czyli jesteś marionetką.

Myślę o tym jakie jest rozwiązanie tego konkretnego równania:

2x+y=10

Ktoś? Dla uproszczenia przyjmijmy, że rozważamy temat na zbiorze liczb naturalnych. Chociaż, jak ktoś chce, może się bawić na rzeczywistych, dla wyniku to i tak bez znaczenia.

Myślę, że świat nie jest o tyle symulacją, co zapisem czegoś, co już istniało i z jakiegoś powodu przestało egzystować jako możliwe do obserwacji w sensie ludzkim zjawisko. My jedynie odtwarzamy swoje role na kształt aktorów w filmie, który jest na tyle doskonały, że wydaje nam się, że przyszłość jest tajemnicą, my mamy wolną wolę i wpływ na cokolwiek i tak dalej. Jeśli zaprzęgniemy do rozważań logikę, to okaże się, że niemal każdy nasz krok jest znany, zanim nastąpi, tylko ilość danych wsadowych potrzebnych do obliczenia go zanim nastąpi, jest tak duża, że możemy szacować tylko prawdopodobieństwo. Weźmy zwykłe równanie z dwoma niewiadomymi typu 2x+y=10 i dla uproszczenia przyjmijmy, że obracamy się w zakresie liczb naturalnych. Zgodnie z tym co uczą w szkołach jego rozwiązaniem będzie zbiór wzajemnie zależnych liczb, czyli np (x=4 i y=2) albo (x=1 i y=8). W przypadku liczb naturalnych, liczba rozwiązań jest stosunkowo krótka, w przypadku całego zbioru bardzo duża, teoretycznie nieskończona. Idąc dalej możemy tylko szacować, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia konkretnego rozwiązania a nie podać z pewnością 100% jedną parę liczb. A tymczasem rozwiązaniem TEGO KONKRETNIE równania jest para (x=3 i y=4). Dlaczego akurat ta? Bo pisząc to równanie takie rozwiązanie zapisałem na kartce, a tylko niewiedza czytających ten tekst, każe szacować rezultat. Idźmy dalej do rzutu monetą. Wg rachunku prawdopodobieństwa, szansa wypadnięcia reszki wynosi 50% a ja antycypuję, że wynik jest znany już przed rzutem i jest w 100% pewien, zanim moneta upadnie na stół. Fakt dla, którego szacujemy prawdopodobieństwo, wynika wyłącznie z tego, że nie jesteśmy jako ludzie w stanie “obliczyć” wpływu wszystkich składowych na wynik. Gdybyśmy znali siłę podrzutu, rozkład mas w monecie, prędkość wiatru, wysokość,…aż do ostatniej, skończonej wartości mającej wpływ na wynik, to wówczas niczego nie trzeba by szacować, tylko mielibyśmy do czynienia z czymś, co ludzie zazwyczaj nazywają przeznaczeniem. Podobnie jest z ludzkim życiem, gdzie geny, historia poprzedników, wychowanie i miliony innych zmiennych powodują, że żyjemy dokładnie tak, jak zostało to zaplanowane/już miało miejsce. Cofając się wstecz możemy dotrzeć w ten sposób aż do czegoś, co jest określane jako wielki wybuch, kiedy to zostały zdeterminowane wszelkie losy wszechświata, począwszy od pyłku na pustyni w Arizonie, a skończywszy na fakcie, że za chwilę podrapiesz się po głowie, czytając ten tekst. Niektórzy nazywają to coś bogiem, co ma niewiele wspólnego z facetem z brodą – to na marginesie, jakby ktoś włączył wyobraźnie. Jeszcze odnośnie eksperymentu ze słynnym kotem Schrodingera, otóż tak zwana superpozycja kota występuje tylko i wyłącznie z punktu widzenia obserwatora, który zanim nie otworzy pudełka, nie będzie w stanie stwierdzić, czy kot przeżył, czy nie. Ma to wpływ jedynie na postrzeganie rzeczywistości a nie na sam fakt tego, czy zwierze żyje czy nie, gdyż tylko i wyłącznie brak danych o zmiennych powoduje, że obserwator musi szacować czy kot przetrwał czy nie. Jedyne pytanie (prócz oczywiście kwestii dotyczących tego co jest poza) dotyczy tego, czy liczba determinantów jest skończona czy nie. Jeśli jest skończona to mamy do czynienia z przeznaczeniem na 100% i to nie przeznaczeniem w rozumieniu Pani Jadzi, tylko z totalnym, nieuchronnym biegiem zdarzeń. Takie rzeczy dzieją się w filmach, gdzie mimo że nie wiemy, czy np główny bohater zginie, to fakt ten miał już miejsce. Jeśli liczba determinantów jest nieskończona, wówczas mamy na “coś tam” wpływ, ale tylko w sensie społecznym a nie jednostkowy,. Dotarliśmy do pytania o początek i koniec, bo jeśli takowy istnieje to siłą rzeczy liczba determinantów musi być skończona.

A może nie ma ani początku ani końca, tylko zapętlony proces eksplozji i implozji? To pytanie jeszcze długo będzie otwarte.

Z punktu widzenia zajścia dowolnych zjawisk, poznanie ich przyczyn jest kwestią wtórna, gdyż one istnieją bez względu na naszą ich percepcję. Ułomność ludzkiego umysłu nie pozwala ich wszystkich przetworzyć niejako przed zajściem zdarzenia, tak aby mieć pewność, a nie szacować prawdopodobieństwo – tak czy owak nie wpływa to na rezultat, który jest znany zanim nastąpi. Nie chcę wchodzić w dalsze rozważania, bo będę musiał oprzeć się o gdybanie, ale za takim schematem funkcjonowania tego co nas otacza przemawia logika.

Chciałbym, aby ktoś rozwalił przedstawione powyżej rozważania (nie chcę używać określenia teza, bo to za duże słowo).
Rafał Skonecki

Rafał Skonecki